30 września 2010

Sprzysiężenie zwrotne

Jarosław Kaczyński napisał pewien tekst diagnozujący aktualną sytuację. Od razu trzęsienie ziemi [to aktyw tak się zatrząsł czymś wzburzony okropnie]. Można się z tezami tego tekstu zgadzać lub nie, kwestia oceny, czyli indywidualnego i osobniczego odbioru rzeczywistości. Ale nie, od razu z GRUBEJ RURY, że skandal, że Jaro nie miał prawa, że jak to wysłał ten list do ambasadorów i parlamentarzystów PE - jakim prawem [to Sikorski tak się pali by na funkcji pozostać].
Jarosław Kaczyński nazwał po imieniu i publicznie aktualną sytuację w jakiej znajduje się Polska wobec istniejących i jak najbardziej realnych zagrożeń współczesnego świata. Napisał to samo co wielu innych blogerów napisało już wcześniej. Ale jak do tej pory nikt z głównego nurtu politycznego tego nie opisał tak jednoznacznie.
I tu dochodzimy do tytułowego "sprzysiężenia zwrotnego". Bo gdy Jacek Kuroń w swej książce "Pięciolatka, czyli kto ukradł Polskę" mówił o nieformalnych powiązaniach, grupach nacisku i wpływu, to mówi dokładnie to samo co Jarosław Kaczyński gdy mówi o "układzie". I nikt na enuncjacje Jacka Kuronia nie reaguje tak alergicznie jak na te same co do sensu słowa Kaczyńskiego. Gdy Kwaśniewski mówi o "nowej mutacji Urzędu Bezpieczeństwa", to również mówi to samo co Kuroń i Kaczyński. Ludzi, którzy głoszą, czasami i niezbyt często, ale identyczne w swej wymowie tezy co Jaro jest całkiem sporo i to z zupełnie przeciwnych obozów politycznych są ci ludzie, z Kaczyńskim jest im nie po drodze i to bardzo nie po drodze. A jednak co pewien czas ktoś z nich walnie jakimś tam tekstem, który gdyby nie wiedza o tym kto to powiedział to większość ludzi w Polsce w ciemno by to przypisała Kaczyńskiemu. To jest właśnie to sprzężenie wraz z ze sprzysiężeniem, tych wszystkich, którzy Kaczyńskiego nienawidzą. Nienawidzą i boją się jednocześnie.
Reakcja salonu i władz jest dokładnie na takim samym poziomie na jakim była reakcja władz PRL po opublikowaniu przesłania I Zjazdu Solidarności do Narodów Europy. Natychmiast było o podważaniu sojuszy i oczywiście o szkalowaniu "miłującego pokój ZSSR".
Z tym tekstem nie ma zresztą żadnej polemiki, jest tylko odsądzanie od czci i wiary, bo tak jest wygodniej, tak jest łatwiej i do takiego poziomu "dyskusji" przyzwyczajono wyborców. Mają reagować jądrami bądź macicami (w zależności od płci), ale nie mają reagować mózgiem, czyli nie myśleć. Bo od myślenia są inni mądrzejsi. Czy mądrzejsi, to jest kwestia wielce dyskusyjna, zwłaszcza po ostatnich wyczynach rządu i parlamentarzystów.
Mam niejasne podejrzenie, że wszelka niechęć do Jarosława i Lecha Kaczyńskich miała i ma swoje źródło w sławetnej "komisji Michnika". Michnik wlazł do archiwum MSW aby poszukać haków na kumpli i się przeraził. Bo znalazł na większość, a na Kaczyńskich znalazł jakieś duperele.
Kaczyński po prostu nie jest umoczony i nie można go "trzymać za jaja" dlatego jest tak groźny i znienawidzony. Ale to jest tylko moja opinia i w dodatku kwestia oboczna w tym tekście. Ale oczywiście wyjaśnia praprzyczynę tego jak Kaczyński jest odbierany.

P.S.
W tekście w nawiasach [] wykorzystałem fragmenty monologu z kabaretu "Pod Egidą" z 1981 roku, o ile mnie pamięć nie myli to monolog ten wygłaszał Stanisław Klawe.

Brak komentarzy: