Gdy rok temu przeżywaliśmy na świeżo tragedię smoleńską nikt nikogo nie zwoływał poprzez komunikatory, ludzie przychodzili sami, z potrzeby serca. Gdy w Warszawie ulicą Żwirki i Wigury wieziono trumnę z ciałem prezydenta wzdłuż całej drogi stały tłumy, sypały się kwiaty. A za oficjalnym konwojem jechała cała chmara ludzi na motorach i rowerach. Ludzie robili to wiedzeni własną potrzebą. Nawet ci, którzy nie głosowali w wyborach 2005 roku na Lecha Kaczyńskiego tam byli, bo uznawali, że jest to ich obowiązek webec tragicznie zmarłego prezydenta.
Salon się tego przestraszył, ale można powiedzieć, że uznał w tamtym czasie iż należy, czy też, że wypada się przyłączyć.
Minął rok i ludzie znowu przyszli żeby oddać cześć zmarłemu prezydentowi, oraz żeby poprzez samą swoją obecność wykrzyczeć władzy swoją niezgodę na aktualny stan państwa. Takim najsilniejszym wyrazicielem nastrojów społecznych stała się Ewa Stankiewicz i jej "namiot" na Krakowskim Przedmieściu.
Minął rok i ludzie nie zapomnieli, a tego żeby ludzie zapomnieli chciałby salon. Ale ludzie nie chcą zapomnieć. I znów nikt nikogo nie zwoływał poprzez komunikatory, chociaż owszem jakiś rodzaj organizacji w tym był skoro ludzie z całej Polski wynajmowali autokary i jechali razem aby zademonstrować swój sprzeciw.
I to wszystko wywołuje zawiść zazdrość i wściekłość salonu. Bo nikt nikogo odgórnie nie namawia, nie organizuje, natomiast pojawia się element samoorganizacji społecznej. Tej samoorganizacji o której salon bardzo chętnie rozprawia, wylewając jednocześnie krokodyle łzy, że jest z nią tak kiepsko w Polsce. A jak ma być z inicjatywami społecznymi w Polsce dobrze skoro jedyne przejawy takiej samoorganizacji są od ręki wyśmiewane i wyszydzane?
Dlaczego takie działania oddolne wywołują zawiść i zazdrość salonu?
A czy ktoś, ktokolwiek wykazywał jakąkolwiek oddolną inicjatywę żeby czcić kolejną rocznicę śmierci Kuronia, Geremka czy Miłosza?
Salon też do tego nie nawoływał, bo wiedział doskonale, że zdoła zgromadzić jakąś śmieszną liczbę uczestników, to wolał się nie kompromitować.
A taka sytuacja powoduje frustrację. Bo kto by przyszedł, paru czynowników UD/UW, paru "Zielonych" wraz z rodzinami - jakby się zebrało tysiąc luda to by były całe pieniądze i to by byli wszyscy "krewni i znajomi królika", zero obcych.
A tu sami obcy sobie ludzie, poznający się i zaprzyjaźniający właśnie podczas takiej manifestacji uczuć patriotycznych i to dla salonu jest groźne, przed tym salon broni się jak może, żeby ludzie nie byli razem, żeby każdy dbał tylko o własną dupę i nie interesował się innymi - tak samo jak za PRL-u. A wszelkie inicjatywy "oddolne" to są dobre, ale tylko wtedy gdy salon trzyma nad nimi pieczę i gdy ktoś z salonu koordynuje i rozdziela zadania, w przeciwnym przypadku to jest "oszołomstwo", "faszyzm", "ksenofobia" i oczywiście "antysemityzm".
Na 11 listopada kupiono podobno 10 tysięcy gwizdków, udało się rozdać kilkaset, czyli sterowana odgórnie akcja jest w stanie ściągnąć góra tysiąc luda, gdy tymczasem oddolna akcja zbiera lekko licząc kilkadziesiąt tysięcy uczestników. I nikt im nie płaci, nikt za darmo nie rozdaje gadżetów, przyjeżdżają z transparentami zrobionymi własnym przemysłem, za własne pieniądze. Nikt im nie podstawia opłaconych autokarów, nikt im nie donosi ciepłej herbaty, ani drożdżówek jak pielęgniarkom w 2007 roku. Tłuc się 7-8 godzin z takiego Wrocławia, żeby w Warszawie być na godzinę 8:41 na mszy, ale właśnie to ludzie zrobili i tym wywołali ZAWIŚĆ, ZAZDROŚĆ, WŚCIEKŁOŚĆ i FRUSTRACJĘ salonu.
Śmieszą mnie wypowiedzi Bratkowskiego, Kuczyńskiego, Lisa, Wołka, Żakowskiego, Paradowskiej, Michnika i jego cyngli z Czerskiej. Śmieszą, bo samym "wysokim C" emocji jakie są w tych wypowiedziach przekazywane sami siebie ośmieszają. Bo normalny dyskurs demokratyczny swoją słowną a fałszywą ekwilibrystyką doprowadzili do absurdu. Bo opisują nie realne działania swoich oponentów politycznych, ale fantomy swoich wyobrażeń, swoje lęki. Zarazili tymi lękami całkiem sporą grupkę współobywateli. Tylko jak się ci współobywatele obudzą z tego Matrixu, to wtedy ich pogonią.
A na kolejna rocznicę śmierci Kuronia, Geremka czy Miłosza i tak nikt poza funkcjonariuszami Ministerstwa Prawdy nie przyjdzie.
Powiązane artykuły:
http://pulldragontail.blogspot.com/2008/04/mediokracja-w-usa.html
http://pulldragontail.blogspot.com/search?q=media
Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz