Nasz Dziennik (żródło) publikuje informacje o rozmowie nieżyjącego pułkownika Tobiasza i Aleksandra L. (należy podejrzewać, że chodzi o Aleksandra Lichodzkiego - antybohatera książki Sumlińskiego). W czasie tej rozmowy, która była rejestrowana (DLACZEGO?) obaj oficerowie WSI rozmawiają o dostarczeniu motorówką marynarki wojenne do stoczni Lecha Wałęsy na strajk w 1980 roku. Pada nazwisko admirała Romualda Wagi (niestety już nieżyjącego - zmarł w 2008 roku).
W sumie powinniśmy się cieszyć, że pewne sprawy wychodzą na światło dzienne. Tylko, że przeczytawszy uprzednio książkę Sumlińskiego można mieć wątpliwości. Bo przecież redaktorzy z Naszego Dziennika nie wdarli się do centrali ABW, która dysponuje tym nagraniem, tylko najprawdopodobniej mają w ABW informatora. Oby nie był to taki informator jakim okazał się być wobec Wojciecha Sumlińskiego Aleksander Lichodzki. Wszak to dzięki podesłaniu do tygodnika Wprost, w którym w owym czasie pracował Sumliński nie doszło do kompromitacji Kwaśniewskiego na komisji śledczej, gdzie Kwaśniewski miał zeznawać, a po artykule (głównie chodziło o zdjęcia) we Wprost odmówił stawienia się przed komisją.
No więc niby powinniśmy się cieszyć, ale ja mam dziwne uczucie dwuznaczności sytuacji. Bo niby Wałęsa jest broniony przez establiszmęt (tak, tak bardziej męt niż establisz), ale co chwila coś wyłazi spod dywanu.
Dlaczego akurat teraz te materiały się ukazują (są publicznie ujawniane)?
Co mają przykryć, obraz czego zaciemnić, od czego odwrócić uwagę opinii publicznej. To są pytania, które mi się w tym momencie lęgną w głowie.
Sam Wałęsa w sensie politycznym to czas przeszły dokonany, ale na symbolu Wałęsy jako niezłomnego i jednoosobowego pogromcy komuny zbudowany jest cały system.
Walka bezpieczniackich gangów? - możliwe.
Przypomniała mi się w związku z tym postać Jamesa Angletona - wieloletniego (20 lat) szefa kontrwywiadu CIA, który został zmuszony do odejścia ze służby gdyż jego szukanie kretów paraliżowało zwykłe działania CIA.
Czy wszyscy są "lustrami" (zwrot Angletona oznaczający podwójnego agenta), czy wszystko jest przykrywką i ściemą dla innych akcji?
Pewnie nie, ale niepokój pozostaje.
Pozostaje niepokój, że ujawniając dalsze dowody na agenturalność "Bolka" - Wałęsy ktoś chce coś przy okazji ugrać.
Chwała dziennikarzom z Naszego Dziennika, że do takich materiałów docierają. Ale znając relacje Sumlińskiego z tego czym się kierują bezpieczniacy dostarczając takich materiałów, to ja bym potrzymał taką informację pod kocem, a choćby i miesiąc (oczywiście nie wiem czy tak nie zrobiono.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz