23 września 2007

Kaczyński versus Kwaśniewski

Premier podjął wyzwanie rzucone przez byłego prezydenta. Ciekawe czy dojdzie do takiej debaty, bo gdyby rzecz miała się odbywać na antenie Walterowni to ja bym na miejscu Kaczora się nie zgodził. A jeżeli "mediatorem" miałby być Sekielski albo Morozowski to odpada w przedbiegach.
Z kolei Kwas, jeżeli poważnie traktuje hasła o upolitycznieniu TVP, nie powinien się zgodzić na taką debatę na antenie telewizji publicznej.
Pamiętam taką debatę pomiędzy Kaczyńskim a Michnikiem. To było bodajże w 1992 roku. Kaczor zrobił wtedy z Nadredaktora "mokrą plamę".
Nie na darmo Kaczyński jest jednym z nielicznych naszych polityków, którzy są w stanie wejść na mównicę sejmową i tylko z pomocą jednej małej karteczki A5 lub nawet A6 z wypunktowanymi podstawowymi zagadnieniami, mówić płynnie, z sensem i bez jąkania się przez czas dłuższy. W dodatku niezależnie od zajmowanej aktualnie pozycji czy to będąc w rządzie czy też jako opozycja sejmowa.
Kwaśniewski jest mówiąc wprost pozbawiony jakiejkolwiek szansy na sukces. Nawet stosując pęczki sztuczek erystycznych i sofizmatów.
Ostatnie "występy" Kwasa w niemieckiej prasie i na uniwerku na Ukrainie nie dają mu zresztą żadnych szans w takim starciu. Nawet jeśliby Kwach narzucił temat dyskusji typu "wybierzmy przyszłość" czy też "co dalej" to i tak nie da się takiej dyskusji poprowadzić bez odniesień do przeszłości i opisu kolejnych wpadek samego Kwasa i jego środowiska czy to obecnego czy przeszłego.

Przyjmując to wyzwanie Kaczor doprecyzował swoje wystąpienie porównujące zwycięstwo POLiDU do 13 grudnia. Jednocześnie pokazał wyborcom PO, tym konserwatywnym, tym którzy głosowali na PO bo był w niej J.M.Rokita że tak na prawdę to głosując na PO to zagłosują na recydywę SLD + UW. A ci konserwatywni wyborcy PO doskonale zdają sobie sprawę z treści jaka jest w nagłówku mojego bloga. Być może niektórzy z tych wyborców nie definiują tego tak jednoznacznie ale tak to odbierają, być może nawet nie w pełni w sposób świadomy, bardziej to wyczuwają "przez skórę".
Równocześnie Kaczor wbrew pozorom wyciągnął rękę do Tuska. Przyjmując to wyzwanie powiedział: "Patrz Donald, to jest nasz przeciwnik, to jest nasz wspólny wróg, ja go wezmę na siebie i go zniszczę, Ty musisz mi tylko potem pomóc wydusić ich jak szczury żebyśmy więcej nie musieli mieć z nimi problemu. Ty i ja."

Poniekąd Kaczyński jest w niezwykle komfortowe sytuacji. Nawet jeśli przegra te wybory to będzie na tyle silną opozycją, że reelekcja Lecha jest praktycznie pewna. A następne wybory za 4 lata po kolejnej serii cudów za rządów LiD-u (a właściwie UW) + PO to też jest raczej pewna wygrana dla Kaczora.
Jednym słowem Kaczor jest w takiej sytuacji, że nie może przegrać. Jest tylko jedno pytanie kiedy wygra, czy od razu teraz, czy dopiero za 4 lata. Dużo zależy od nas wyborców. Jeżeli zagłosujemy na PiS to bolało owszem bedzie, ale nie nas, bolało będzie tych wszystkich cwaniaczków, chachmęciarzy, ubeków, TW, te szemrane "autorytety moralne". To ich będzie bolało.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czy to oznacza, że Kaczyński umacnia LiD? jeżeli tak to ja wychodzę..

Andrzej.A pisze...

Dla Kaczora wygodniejszym przeciwnikiem jest LiD i Kwas osobiście. Ponadto porozumienie z częścią PO - tą bardziej konserwatywną i nie ubabraną w przekręty jest cały czas możliwe. Przegrana Tuska i jego "dworu" da być może impuls do zmiany kierownictwa i dojścia do głosu ludzi Rokity w PO.
Nie odbierałbym tych działań Kaczora jako wzmacniania LiD-u.