28 sierpnia 2009

Sterylizacja albo obozy koncentracyjne

W pewnej wsi urodziło się dziecko. W rodzinie biednej, ludzi niezbyt wykształconych. Matka na dokładkę miała w swoim życiorysie pobyt w szpitalu psychiatrycznym (przynajmniej tak relacjonują media).
Dziecko wyrokiem sądu zostało odebrane rodzicom biologicznym, pomimo że (tak wynika z przekazu medialnego) żadnej patologii w tej rodzinie nie było. Ludzie biedni ale solidni, opiekujący się na miarę swoich możliwości potomstwem, które nie chodzi i nie żebrze o kawałek chleba na ulicy. Ojciec nie chodzi bez przerwy "w dym" pijany i nie tłucze drobiazgu i nie gwałci matki, posyłając ją przy okazji kopniakiem po kolejną flaszkę do sklepu.
Nic z tych rzeczy się nie dzieje.
To skąd pojawiają się głosy w internecie, które mówią, że "takim ludziom" należy odebrać możliwość rozmnażania się. Jak można domniemywać te głosy pojawiają się ze strony tak zwanych "Młodych Wykształconych z Wielkich Miast" (MWzWM) inaczej mówiąc "lemingów" lub "wykształciuchów".
Powinniśmy się ostro zastanowić nad kondycją moralną tych, którzy wyrażają takie opinie. Ponieważ od opinii, że kogoś NALEŻY przymusowo wysterylizować aby nie produkował kolejnych "defektów mentalnych" do opinii, że przeciwników politycznych należy zesłać do obozów koncentracyjnych droga jest niezwykle krótka.

Teraz o samym fakcie dokonania zabiegu sterylizacji wobec matki, która urodziła już szóstkę dzieci.
Osobiście nie jestem lekarzem, ale moja żona jest lekarzem ginekologiem, w związku z czym ja posiadam pewną zasłyszaną wiedzę na ten temat. Podobnych zabiegów z przyczyn różnych wykonuje się dziesiątki tysięcy rocznie w związku z zagrożeniem życia pacjentki w przypadku kolejnego porodu.
Nie jest to w związku z tym żaden ewenement, że takiego zabiegu dokonano wobec osoby, która urodziła już szóstkę, czy też piątkę dzieci. Nie sądzę, żeby lekarze, którzy odbierali poród podjęli swoją decyzję na podstawie faktu, że pacjentka była leczona psychiatrycznie. Ponieważ ten fakt nie ma najmniejszego wpływu na to czy potencjalne dzieci mogą być chore czy też nie.
Gdyby pacjentka była osobą z zespołem Downa, to wtedy istnieje 50 procentowe prawdopodobieństwo, że jej potomstwo również będzie miało zespół Downa, ale z doniesień medialnych takie coś nie wynika. Ponadto wynika z doniesień medialnych, że dotychczasowe potomstwo tych ludzi nie odbiega zasadniczo od tego co uznajemy za normę.

Z powyższych wywodów wynika, że nadgorliwość sądu rodzinnego, który odebrał prawo do opieki nad nowo narodzonym dzieckiem biologicznym rodzicom została medialnie zakrzyczana poprzez uwypuklenie działań lekarzy, którzy najprawdopodobniej zadziałali najlepiej z punktu widzenia pacjentki (jej zdrowia i możliwości dalszej opieki nad potomstwem).

1 komentarz:

SilentiumUniversi pisze...

Odbiega. Ze zdumieniem posłyszałem (I TVP), że dzieci tych ludzi mają świadectwa szkolne z czerwonym paskiem