10 maja 2010

Czas przyspieszył

Po tragicznych wydarzeniach pod Smoleńskiem wiele rzeczy się zmieniło. Nastąpiła kolejna skokowa zmiana wiedzy społeczeństwa na temat państwa w jakim przyszło im żyć. Podobne zjawisko miało miejsce w okolicach afery Rywin-Michnik. Wtedy jednakże media były jedną ze stron konfliktu, a ponieważ mediom zależało na zdezawuowaniu ekipy SLD, to w sumie tego dokonały. Wprawdzie nie doprowadziły do całkowitego zniszczenia tej formacji, a mogły, ale jednak ostro ich poturbowały. Media i osoby nimi rządzące wyszły z założenia, że lepiej mieć alternatywę na przyszłość na wszelki wypadek.
Obecnie sytuacja jest jednak odmienna. Media stoją w opozycji do pewnej części społeczeństwa i reprezentujących tą część społeczeństwa środowisk politycznych. Ale te same media zostały w pewnym momencie zmuszone do tego, że przyznały się do kłamstwa i manipulacji na temat tragicznie zmarłego Prezydenta Kaczyńskiego i Jego małżonki.
I w tym momencie ludzie sterujący mediami chcieli powiedzieć: "DOŚĆ". Dalszej ekspiacji nie będzie. Tymczasem społeczeństwo czy to z powodów wyrozumowanych, czy też intuicyjnie zakrzyknęło: "CHWILECZKĘ, CZY TYLKO NA TEMAT LECHA KACZYŃSKIEGO KŁAMALIŚCIE". A może byście przestali opowiadać brednie na temat innych polityków, może byście zaczęli uczciwie przedstawiać to co się dzieje, a nie formatowali przekaz medialny pod wygodny dla was strychulec.
Na coś takiego media, a zwłaszcza ich szefostwo, zgodzić się nie mogły. Sytuacja miała wrócić do "normy", a przynajmniej na to liczyli szefowie medialnych korporacji.
I tu się przeliczyli.
Duża część ludzi, którzy byli do tej pory niechętni dla PiS i Jarosława Kaczyńskiego osobiście się najzwyczajniej wściekła. Wściekli się na to, że media usiłują bez żenady robić z nich debili. O ile wcześniej, gdy media regularnie podśmiewywały się z Kaczyńskich, czasami tylko wkraczając na tematy istotne politycznie i to w dodatku w sposób niezauważalny dla przeciętnego odbiorcy medialnej papki, to to przechodziło.
Teraz jednak gdy media usiłują wmówić społeczeństwu, że rząd robi wszystko dobrze - głównie chodzi o działania po katastrofie pod Smoleńskiem, to jednak ludzie rozumiani jako całość społeczeństwa przestają w to wierzyć. Przestają wierzyć, bo jeśli minister Kopacz w jednym tygodniu głosi z absolutnie pewną miną, że służby rosyjskie przekopały cały teren katastrofy na metr w głąb, a w następnym tygodniu pokazywany jest film amatorski, na którym widać paszport RP + zdjęcia banknotu 100 złotowego + jakieś inne elementy, to jednak aż takiej bzdury ludzie w tak krótkim okresie czasu łyknąć nie mogą.

I to jest właśnie to przyspieszenie jakie w ostatnim okresie czasu nastąpiło. "Układ" vel "Salon" vel "Michnikowszczyzna", nie mają skutecznego antidotum na takie nagromadzenie dysonansu poznawczego jaki się musiał pojawić w mediach (nawet tych głównego nurtu), bo jednak aż takiej ilości debilizmów zamieść pod dywan się nie dało.

Ciekawi mnie jakie będą skutki wysłania przez rząd Donalda Tuska archeologów na miejsce katastrofy pod Smoleńskiem. Tusk, sam będąc historykiem z wykształcenia powinien sam sobie zdawać sprawę z absolutnej nieadekwatności tych działań.
Kilkakrotnie już ten pomysł poddawano tej ekipie, jak nie wiedzą co robić po czymś takim to niech sobie obejrzą DISCOVERY i tam filmów o tym co się robi po rozbiciu się samolotu jest dosyć dużo. Brać wybierać decydować i niczego nie żałować.
Kuriozum pomysłu wysłania tam archeologów nie wiem w czyjej głowie powstało. Jestem ciekaw kto z tych, którzy tam zostali wysłani będzie chciał podpisać się swoim imieniem i nazwiskiem pod jakimkolwiek dokumentem z tych działań. Ktoś taki powinien być skończony jako naukowiec.

Brak komentarzy: