Po wyborach zwyczajowo padają pytania o to kiedy J. Kaczyński odejdzie, kiedy Z. Ziobro dokona "ojcobójstwa" i przejmie władzę w PiS. Wszyscy ci "życzliwi" mówią, że PiS z Kaczyńskim nigdy nie ma szans, nigdy nie wygra wyborów. Mówią tak jakby rzeczywiście im zależało na takim zwycięstwie, co oczywiście jest bzdurą bo to przecież ci sami ludzie, którzy jeszcze tydzień temu wywrzaskiwali w mediach, że zwycięstwo PiS to faszyzm, zgroza i horror. W związku z powyższym te ich "życzliwe" uwagi mogą sobie w buty wsadzić. To są tacy "życzliwi", którzy w sprzyjających warunkach podpisywali się jako "życzliwi" lub "stroskany obywatel" w różnych pismach kierowanych do instytucji, które niszczyły nasze społeczeństwo.
Czeka nas dalsze niszczenie państwa, dalsza degrengolada.
Propozycja żeby ministrem oświaty była pani Środa a marszałkiem Sejmu pani Kopacz zakrawa na prowokację wobec znacznej części społeczeństwa.
Duża część opinii publicznej, tych którzy na co dzień interesują się polityką, zastanawia się czy i kiedy możliwa jest w Polsce taka sytuacja jak na Węgrzech. Żeby partia (partie?) utożsamiane z opcją Narodową wygrała wybory.
No cóż, to trudne zadanie.
Jeżeli około 45 procent ludzi w Polsce uważa, że "rząd powinien być konglomeratem wszystkich partii, które są w sejmie" - przecież to oznacza, że ci ludzie nie rozumieją podstaw systemu parlamentarnego, samego jądra systemu demokratycznego, który zakłada istnienie partii rządzącej i patrzącej im na ręce opozycji.
Są według mnie dwie możliwości takiego zwycięstwa.
Albo totalny upadek gospodarczy, skutkujący protestami społecznymi na masową skalę, albo powtórzenie się sytuacji, gdzie dwie grupy "systemu panującego" wezmą się za łby - taką sytuację już raz mieliśmy, była to afera Rywin - Michnik.
Rządy monopartii jaką staje się PO wraz z przystawkami stwarzają jednak możliwość takiego zawirowania, że grupy interesu zaczną ze sobą walczyć otwarcie.
SLD - dotychczasowa ekspozytura starej nomenklatury i powiązanej z nimi oligarchii biznesowej przegrała te wybory dosyć sromotnie. Uzyskanie wyniku wyborczego poniżej notowań PSL doprowadzi do ostrej walki wewnątrz samego SLD - już pojawiają się żądania rozliczeń za źle prowadzona kampanię. Los aktualnego przywódcy jest przesądzony. Starzy SLD-owcy przyzwyczajeni do rządzenia, ale i do różnych ukrytych apanaży z tym związanych, czują strach. Strach przed wypchnięciem na margines. i to właśnie oni mogą być źródłem zawirowania, które może nadejść. Wiedzą dużo o działaniach innych i mogą w skrajnym przypadku chcieć się tą wiedzą podzielić - takie "taśmy Oleksego" tylko w zwielokrotnionej formie i pokazywane przez wielu równocześnie.
Tu upatrywał bym możliwości, że kurtyna skrywająca polityczną kuchnię zostanie trochę uchylona, że pojawią się informacje, które zatrzęsą sceną polityczną. Jeśli PO będzie postępować zbyt obcesowo z ludźmi SLD to ci się mogą wściec.
Jeśli chodzi o sam PiS, to nie zmiana Prezesa, który jest głównym zwornikiem i symbolem tej partii, ale raczej odsunięcie kilku przybocznych, którzy są niczym skostniała lawa. Ci przyboczni maja swoje synekurki i nie są osobiście zainteresowani zmianami - bo zmiana to ryzyko, może być lepiej ale równie dobrze może być gorzej.
Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz