Tak podobno w swoim czasie powiedziano o Bronisławie Wildsteinie w redakcji GW. No cóż niedaleko pada jabłko od jabłoni, Gdyż syn Bronisława Dawid nie dość, że się wysługuje prawicy pisząc w "Nowym Państwie" tekst pod tytułem "Ucieczka od Krzyża" to dodatkowo wykazuje dlaczego Krzyż jest ważny nie tylko dla ludzi głęboko wierzących, ale również tych średnio jak i tych zupełnie niewierzących.
Czyli syn przerósł tatusia, bo nie dość, że wysługuje się prawicy, to jeszcze klerykałom prawicowym. To dopiero musi być horrendum dla funków z GW.
Ale dość tych kpin. Panowie Bronisław i Dawid jeśliby przeczytali powyższy fragment to pewnie by się obśmieli.
Pragnę polecić wszystkim cztery artykuły otwierające najnowszy numer "Nowego Państwa":
Piotr Lisiewicz - Nergalizacja michnikowszczyzny
Filip Rdesiński - Rewolucja pod kontrolą
Dawid Wildstein - Ucieczka od Krzyża
Jan Pospieszalski - Stara gwardia ciągle żywa.
Te cztery artykuły są zasadniczo o jednym. O wojnie kulturowej, która dzieje się na naszych oczach. Największy smaczek jest u Rdesińskiego, kiedy to będąc jeszcze w sumie anonimowym człowiekiem spotkał na Krakowskim Przedmieściu w zeszłym roku Blumsztaina i Łuczywo i z głupia frant uciął sobie z nimi pogawędkę: "... Nie boicie się Państwo, że to co się dzieje, może doprowadzić do otwartej wojny kulturowej w Polsce - mówię patrząc im w oczy i dostrzegam w nich rozpalone ogniki. - My właśnie na to liczymy - słyszę z ich ust. ...". Tu zacytowałem w sumie końcówkę tego dialogu, ale to jest samo jądro tego co jest w tych artykułach (wszystkich czterech).
Propaganda medialna stosowana przez media w Polsce jest jak pranie mózgu zwane też od pierwszego kroku "stopą w drzwiach".
W naszych warunkach zaczyna się od "Kaczyński nie jest idealny", "Kaczyński popełnia błędy", a kończy na "Kaczyński i PiS to samo zło".
Tak samo jak chińscy "doradcy wojskowi" przesłuchujący amerykańskich żołnierzy zaczynali od tego, że taki jeniec przyznawał rację na temat bardzo ogólny typu, że w USA nie wszyscy są milionerami i jeśli był człowiekiem podatnym na te techniki, to po roku czasu mógł z całym spokojem być puszczany na żywo w radiu jako żywy dowód na to, że amerykański żołnierz jest przeciwny interwencji w Wietnamie. I wszystko to bez grama przymusu, bez wyrywania paznokci, bez zgniatania jąder szufladą biurka - zero przymusu fizycznego. Byle tylko wstawić stopę w otwarte drzwi.
Konkluzja jest elementarna. Żyjemy w stanie wojny wypowiedzianej Narodowi przez ludzi, którzy boją się o swoje dupy, o swoje pieniądze, o swoją pozycję. A tylko niskiemu poziomowi wiedzy ogólnej współobywateli możemy zawdzięczać to, że jeszcze ich nie pogoniono.
Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz