21 stycznia 2012

Dokąd zmierza świat

Byłem na nartach w Austrii. Fajne, niezbyt oblegane miejsce, dobre stoki, pogoda też dopisała.
I w pewnym momencie uświadomiłem sobie ile to kosztuje, a właściwie o ile wzrosły ceny tego typu rozrywek na przestrzeni 10-12 lat.
I doznałem szoku.
10-12 lat temu za pobyt trzyosobowej rodziny przez 10 dni w gasthofie w Austrii + wyciągi + dobre żarcie + alkohol do tego żarcia + inne drobne przyjemności należało wydać około 2'000 (dwa tysiące) dolarów USA.

W tym roku tak samo jakościowo sprofilowany wyjazd kosztował 2'500 (dwa tysiące pięćset) EURO, ale nie za 10 dni pobytu, tylko za 10 dni w sumie z dojazdami w obie strony.

Te 10 lat temu cena benzyny za przejazd w obie strony była elementem tak nikłym, że aż zaniedbywalnym w procesie kalkulowania takiej imprezy

To ja się pytam gdzie jest ten postęp, gdzie są plusy tej tak zwanej globalizacji i wolnego handlu, gdzie są plusy wprowadzenia wspólnej waluty EURO, bo ja takowych plusów nie widzę.

Bo średnio zamożna rodzina państw ze strefy EURO utraciła około 30 procent swojej mocy finansowej na skutek wprowadzenia tej sztucznej waluty.

Problem nie dotyczy tylko Polski i ewidentnych prób wydrenowania naszego kraju z posiadanych zasobów i rezerw ludzkich.
To się dzieje wszędzie.
Nadbudowa ideologiczna nakłada na obywateli coraz to nowe obciążenia fiskalne, które potem służą do promowania coraz to bardziej zdegenerowanych pomysłów. Ale nazywane jest to postępem, a wiadomo, że kto jest przeciw postępowi ten wstecznik albo i faszysta.

A ludzie przyzwyczaili się wyjeżdżać na narty, na żagle. Tylko, że zamiast móc realizować swoje zachcianki z bieżących przychodów muszą coraz dłużej na te zachcianki odkładać.
Pomijam tutaj aberracyjny pomysł brania kredytów wakacyjnych.

To dokąd zmierza świat, skoro człowiek pracując uczciwie może sobie pozwolić na znacząco mniej niż 10 lat temu.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Brak komentarzy: