04 stycznia 2012

Prawdopodobny rozwój sytuacji w służbie zdrowia

Lekarze trwają przy "proteście pieczątkowym" i słusznie. Bo jeśli się na kogoś nakłada jakiś obowiązek i związaną z tym odpowiedzialność finansową, to ktoś taki musi mieć techniczną możliwość spełnienia takich wymogów. Lekarze byliby imbecylami gdyby nie zaprotestowali przeciwko zapisom, które są w obecnej ustawie.
Wyjaśnijmy jedną rzecz. Meritum protestu lekarzy dotyczy tego elementu, że to lekarz miałby być odpowiedzialny za wypisanie leku refundowanego osobie nieubezpieczonej. Jednocześnie należy stwierdzić, że NFZ nie dysponuje w formie elektronicznej bazą danych, w której lekarze mogliby sprawdzać czy dany człowiek jest ubezpieczony.
Wśród moich znajomych był taki przypadek, że lekarz wypisał lek osobie nie płacącej składek ZUS, ale posiadającej pakiet medyczny w jednej z firm ubezpieczeniowych. Po pewnym czasie musiał zwrócić niebagatelna skądinąd sumę do NFZ. Zdarzenie to miało miejsce przed obecnie wyprodukowanymi przez MZ i rząd bredniami.
Nagminne jest niepłacenia przez NFZ aptekarzom. Lekarz napisał 'W-wa' zamiast 'Warszawa' - recepta nieważna (nieważna w tym sensie, że NFZ nie chce za nią zwrócić pieniędzy aptece), aptekarz musi wyłożyć z własnej kieszeni.

Jako ciekawostkę przyrodniczą można przywołać fakt, że w województwie Śląskim stworzony w pełni skomputeryzowany system (około 5-7 lat temu), który gromadził dane o pacjentach, ich dolegliwościach, no wszystko co się dało. Człowiek, który to stworzył został zwolniony z pracy i oskarżony o marnowanie publicznych pieniędzy.

Najprawdopodobniej w najbliższym czasie sytuacja rozwinie się następująco.
NFZ będzie chciał żeby lekarze, również prowadzący praktyki indywidualne, podpisywali nowe umowy, które bedą zawierały jakieś kruczki.
I tu się pojawia problem, bo ważna jest w tym momencie solidarność środowiska, żeby nie dać się przerobić. Prawdopodobnie zmiana prawna w ten sposób zostanie skonstruowana, żeby lekarz, który nie podpisze tego nowego papierka miał odebraną możliwość wystawiania zwolnień i recept z refundacją.
I tu jest kolejny chwyt, który może się obrócić przeciwko rządzącej hołocie. Otóż uprawnienie do refundacji wynika z faktu, że pacjent płaci składki ZUS, a nie z faktu, ze lekarz ma czy nie ma umowy.
Oczywiście mogą próbować pójść dalej, czyli odebrać w ogóle możliwość wystawiania recept, ale to już jest gruba sprawa, bo prawa wypisywania recept jest immanentną częścią prawa wykonywania zawodu lekarza.

Dopisek 1
W chwili obecnej lekarze wystawiają pełnowartościowe recepty dwóm grupom: emerytom - rencistom i dzieciarni, gdyż obie te grupy są poza wszelkim podejrzeniem czy może być z nimi cokolwiek krzywo w kwestii czy są czy też nie objęte ubezpieczeniem. Emeryt - rencista musi tylko pokazać dwa ostatnie odcinki emerytury/renty.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Piszesz : NFZ nie dysponuje w formie elektronicznej bazą danych, w której lekarze mogliby sprawdzać czy dany człowiek jest ubezpieczony. Ulegleś już więc argumentom rządu i innych madrali. Lekarz nie musi sprawdzać czy pacjent jest ubezpieczony, to zadanie urzędasów, lekarz ma leczyć i nic więcej.
Oprócz tych widocznych najbardziej idiotyzmow nowych bubli prawnych, najniebezpieczniejszym i dla lekarzy i pacjentów jest ten o wyznaczaniu poziomu odplatności."Lekarze mimo najszczerszych chęci nie są w stanie zweryfikować wskazań medycznych, dla jakich produkt leczniczy został zarejestrowany, i jaka przysługuje pacjentowi refundacja". Charakterystyka Produktu Leczniczego, w której zawarte są wskazania rejestracyjne, jest dla lekarzy po prostu niedostępna. Nie ma jej na żadnej z urzędowych stron – Ministerstwa Zdrowia ani NFZ. Dokumentów rejestracyjnych dla wszystkich leków nie ma też Urząd Rejestracji Leków: dysponuje on danymi tylko tych farmaceutyków, które były rejestrowane w Polsce – i to po 1 maja 2011 roku! "Urząd nie dysponuje bazą danych, w której są wszystkie wskazania rejestracyjne wszystkich produktów leczniczych dopuszczonych w Polsce do obrotu!" To jest cytat z wypowidzi dr. Edyty Karasek z dzisiejszej Rzepy.
Zwrociłem juz wcześniej uwagę, na to, że dokumenty rejestracyjne leków są tajne. Nie wiadomo więc w końcu komu i w jakiej chorobie przysluguje jaka ulga. Ale odpowiedzialność za ten burdel ma spadać na lekarzy.
Działalność rzeczywiście godna syna salowej.
Ciekawi mnie tylko, co tym bałaganem i ferią medialna chce rząd przykryć, jaka gorszą dla nas niespodziankę.
Pozdrawiam, synteticus po zawale.