30 stycznia 2012

Żebyśmy się nie zdziwili

Natłok zdarzeń zaczyna sprawiać wrażenie celowej roboty mającej na celu odwrócenie uwagi społecznej od rzeczy dużo grubszych niż to co pojawia się na czołowkach gazet, jedynkach serwisów internetowych i w innych miejscach.

Lekarze i aptekarze protestują, a w każdym razie są w kontrze do aktualnych działań rządu, konflikt ten został wywołany rozmyślnie przez ekipę rządowa, bo co najmniej  od połowy zeszłego roku było wiadomym, że proponowane zapisy ustawowe są nie do zaakceptowania przez te korporacje.

Środowisko Radia Maryja zajęte jest walką o uzyskanie dostępu do nadawania w formacie cyfrowym, czyli na tzw. multipleksie. Kuriozalna decyzja KRRiTV jest ewidentnym związaniem walką tego środowiska, aby nie zajmowali się niczym innym. Będą walczyć o swoje, to może przeoczą coś innego.

Analogicznie środowisko Gazety Polskiej skoncentrowane na wyjaśnieniu tego co się wydarzyło w Smoleńsku nagle dostaje nieoczekiwane wsparcie nawet od takich mediów jak "Wprost". Praktycznie oficjalny przekaz mówi już o tym, że cały ten raport Millera, a w domyśle również MAK, to jedna wielka manipulacja i mijanie się z faktami.
Należy tu podkreślić, że środowisko GP jest skonfliktowane ze środowiskiem RM od czasów ingresu biskupa Wielgusa. Nie będę tutaj rozstrzygał kto w tamtej sprawie miał rację, bo nie mam po temu odpowiedniej wiedzy, ale fakt pozostaje faktem, są w konflikcie. Najnowszy element tego konfliktu, to całkowite pominięcie w mediach rządzonych przez Sakiewicza sprawy odmowy dla TV TRWAM miejsca na multipleksie.

I na koniec ACTA, czyli rząd staje w kontrze do teoretycznie swego żelaznego elektoratu, a w każdym razie do znaczącego ilościowo odłamu tegoż elektoratu.

 Nie minęło 30 dni nowego roku, a rząd, który dotychczas definiował sam siebie jako ten, który jest spolegliwy, nagle otwiera kilka frontów z kilkoma grupami w społeczeństwie, w tym co najmniej dwa z grupami, które są definiowane jako w pewnej części skład żelaznego elektoratu tego rządu.

Coś mi tu zaczyna śmierdzieć.
Bo z drugiej strony patrząc na realia gospodarcze to jesteśmy w przysłowiowej czarnej dupie, a jeszcze ten kryzys to nawet nie zapukał do naszych drzwi. Nie będę tu snuł rozważań na temat tego co będzie z naszymi emeryturami (po prostu ich nie będzie i/lub będą w takiej wysokości, że śmiech na sali).

A z drugiej strony siedzimy na żyle złota, którą wystarczy tylko lekko trącić i możemy żyć jak bogacze. Te łupki, które w tej chwili mogą dawać już i gaz i ropę, wprawdzie nie mamy technologii, ale to nie wszystko. Te złoża geotermalne, które występują pod 80 procentami naszego kraju, te złoża polimetaliczne w okolicach Suwałk, złoża uranu na Mierzei Wiślanej ale i w Sudetach. te złoża molibdenu w okolicach Myszkowa. Złoto pod pokładami miedzi w miejscach, gdzie KGHM ma już swoje kopalnie.
To wszystko razem powoduje, lub mogłoby spowodować, że wbrew twierdzeniom różnych "autorytetów moralnych" Polska to wcale nie biedna panna na wydaniu, ale majętna dama.
Ale media o tych elementach milczą, bo po cóż turbować maluczkich.

Tak się obawiam, że pod osłoną tych "wojenek" z różnymi częściami społeczeństwa, jak również pod osłoną znowelizowanej ustawy o ochronie danych i procesów negocjacyjnych możemy się w przeciągu najbliższych paru miesięcy obudzić i stwierdzić, że wyżej wymienione zasoby już do nas nie należą. I że zostały sprzedane na pniu za tak śmieszne pieniądze, że nawet nie są w stanie załatać dziury kolejnego rocznego budżetu.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Brak komentarzy: