08 października 2012

Cóż za wspaniały początek tygodnia

Niejaki Roman Kurkiewicz, lewak jakich mało, stracił posadę naczelnego "Przekroju". Utrata stanowiska jest związana z zaniechaniem kontynuowania  łożenia kasiorki, na projekt, którego skuteczność była co najwyżej mierna.
Osobnik o nazwisku Kurkiewicz pewnie sobie poradzi, bo z takimi poglądami może zawsze liczyć na wierszówkę w GW. Jedyną satysfakcją pozostaje to, że nie będzie już dostawał apanaży z moich podatków, które były transferowane poprzez spółki skarbu państwa jako tak zwane "reklamy". Marna to satysfakcja, ale zawsze coś. Jakby im zabrać te dotacje, te "reklamy", te inne ukryte formy finansowania to całe to towarzystwo rozpierzchło by się w góra 2 tygodnie. Bo jednak do gara trzeba mieć co włożyć, a samym Leninem z Marksem to człowiek, nawet taki jak Kurkiewicz, długo nie pożyje.

Nie milkną echa ostatniego sondażu, który wskazał PiS jako potencjalnego zwycięzcę wyborów, w dodatku z sześcioprocentową przewagą nad PO. Co było jednak dosyć dużym zaskoczeniem, to znaczy ten skok, bo sama tendencja mówiła, że wcześniej czy później to się musi wydarzyć. Bezcennym było posłuchać/poczytać wynurzeń różnych koryfeuszy saloonu (tak saloonu - w sensie westernowym - mordowni), którzy mimo tytułów profesorskich bez żenady rzucali kurwami w swoich reakcjach - no dobra jeden się taki trafił, któremu zwieracze puściły do imentu - ale ilu tak pomyślało, to tylko Pan Bóg wie. Zresztą te inne reakcje niewiele się różniły w sensie ładunku emocjonalnego.
Ja mam tylko taką jedną uwagę. Otóż sondaż, jaki by nie był, oddaje to co miało znaczenie dla ludzi 3-10 dni wcześniej. Wiedza się po prostu musi ugruntować. Z tego wynika poprawnie rozumując, że następny sondaż może wywołać jeszcze większy popłoch w saloonie.

Walduś Pawlak, zwany cyborgiem, spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim i coś wspólnie obgadywali. Nie wydano oczywiście żadnego komunikatu, żadnego oficjalnego stanowisko. Wszystko oczywiście odbyło się w jakimś lokalu i niewątpliwie wielu ludzi dało by duże pieniądze aby znać treść rozmowy obu panów.
Walduś - cyborg, nie jest bohaterem mojej bajki i mam co do niego jak najgorsze podejrzenia. Poczynając od tego, że jeszcze w latach 80-tych uczestniczył w firmie, która de facto szmuglowała komputery z USA do sowietów. 
Ale wprowadzenie fermentu w aktualnej koalicji jest według mnie warte jednej rozmowy w restauracji. Zwłaszcza, że Donald T. jest w tej chwili w defensywie.

Ciekawe jak skończy się ten tydzień. Podobno Donald T. ma wygłosić kolejne expose.
Nie wnikając, bo przecież nie znając treści tego przemówienia można z dużą dozą prawdopodobieństwa znaleźć już w tej chwili antidotum na brednie, które będzie wygadywał Donald T.
Sytuacja powinna wyglądać następująco.
Donald T. kończy, w tym momencie na mównicę wychodzi szef klubu opozycji (Błaszczak?), albo ktoś inny o dobrym talencie aktorskim i zaczyna:
Wysoka przyzbo, przepraszam izbo, Pani zmurszałem, przepraszam marszałek.
Ble, ble, ble, blebleble, ble, ble, ble, blebleble.
I tak mówił przez ostatnie 1h45min22,58 sekundy prezes rady ministrów Donald T. I nie mam nic więcej do powiedzenia na temat wytworów chorej wyobraźni mojego przedmówcy.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Brak komentarzy: