To jest kolejny mój tekst o tym, że chwyt z profesorem Glińskim jako premierem rządu jest wadliwy.
Po pierwsze:
nie ma czegoś takiego jak rząd techniczny, rząd fachowców, rząd pozaparlamentarny, to są mrzonki. Rząd zawsze funkcjonuje w jakimś otoczeniu, w tym przypadku w sejmie, i jedynym wyróżnikiem, który swiadczy o skuteczności rządu jest większość parlamentarna, klecona od przypadku do przypadku, lub trwale zawiązana. I trzeba być doprawdy imbecylem rzadkiego kalibru, który nie umie liczyć do 460 aby tego nie rozumieć.
Załóżmy jednak przez chwilę, że prof. Gliński uzyska w konstruktywnym wotum nieufności większość aktualnie zgromadzonych na sali plenarnej.
To jeśli rozważamy rząd techniczny (pozaparlamentarny, fachowców, czy jakkolwiek inaczej ten twór nazwiemy), to przyszły premier, czyli prof. Gliński winien w tym momencie przedstawić cały skład rady ministrów. I już w tym momencie pojawią się tarcia w tak konstruowanym rządzie. I to jest pewne.
Po drugie
załóżmy, że wszystko co powyżej się jednak udało. Jest rząd, który ma niezbyt stabilną, ale jednak większość. I dochodzi do jakiegoś kluczowego głosowania. I ci wszyscy z PO, którzy poparli Glińskiego w momencie czytania expose, nagle zaczynają jarzyć, że to bije również w nich i ich kumpli.
Po trzecie
załóżmy, że chwyt z profesorem Glińskim jest czystą sztuczką P-R. Że nie jest to obliczone na rzeczywisty sukces. Ale na ugranie kilku punktów w sondażach. To jest tym bardziej bezsensowne, ponieważ istnieje dostatecznie wiele elementów, które obciążają ten rząd (Donalda T.), jako rząd nieudolny i wadliwy. W związku z tym nie ma sensu zmiana tego rządu, a sens ma jego trwanie, aby ludzie zrozumieli jaki jest ten rząd.
Powiem więcej. Aktualne zabagnienie sytuacji rządu związane błędami wokół pochówków po Smoleńsku i aferą Amber Gold jest dostatecznym problemem dla rządu, który może być eksploatowany przez miesiące. Wprowadzenie nowego czynnika, czyli prof. Glińskiego jako premiera tylko ten obraz zaciemnia.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.Ah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz