17 kwietnia 2012

Kij i marchewka

Gdy się zastanowimy co D.Tusk chciał powiedzieć swoim wystąpieniem w ostatni piątek to można dojść do wniosku, że wystąpienie to składało się z kilku warstw oraz, że przekaz był adresowany do kilku środowisk.
Do środowiska "systemu panującego" przekaz był trywialnie prosty: "Tylko ja jestem gwarantem nienaruszalności układu"
Do środowiska "pretorian systemu" - podobnie, z lekkim akcentem, że jak mnie zabraknie to Kaczor was powywiesza na latarniach.
Do umoczonych w lewe interesy: jak mnie zabraknie, to guzik będziecie mieli, a nie dochody.
Do zwykłych lemingów: patrzcie jaki jestem mocny, jestem debeściak. Nawet nie próbujcie samodzielnie myśleć bo to wam może zaszkodzić.

Jak widać chwilowe przełożenie wajchy trwało tym razem wyjątkowo krótko, około 48 godzin, nieco ponad 2 dni. Kolejne fazy można prześledzić oraz http://pulldragontail.blogspot.com/2012/04/teraz-beda-nas-racjonalizowac.html

Nie ma już RACJONALIZOWANIA, jest twarde niszczenie jakichkolwiek przejawów odejścia od doktryny "pancernej brzozy".
Chwilowe odpuszczenie, a potem gaz do dechy, po garach ile fabryka dała.
Ciekawe, czy to wynika z czystych socjotechnicznych wymogów aby przekaz był skuteczny, czy też po prostu tak wyszło.
Bo według mnie tym razem wyszło wyjątkowo topornie. Tu niby wszystko O'K, wprawdzie pojawiają się "groźne tłumy", ale pojawia się również chęć zrozumienia, a przynajmniej takie to sprawia wrażenie. A potem bęc, przemówienie Tuska w sejmie - jakbym otworzył lodówkę, z której wyskakuje Gomułka.

To swoją drogą ciekawe, że jakiekolwiek sugestie żeby prowadzić uczciwe badania, domagać się zwrotu wraku i czarnych skrzynek zawsze na końcu trafiają na kontrargument: "No co, chcecie wojnę z Rosją wywołać". A przepraszam bardzo, skąd zwolennicy pancernej brzozy wiedzą, że to Rosja dokonała zamachu, bo przecież nikt formalnie nie zgłasza takich jednoznacznych twierdzeń.

Jest według mnie jeden problem z tym przekazem do lemingów i tych umoczonych w drobne lewe interesy. Zaczyna brakować kasy. Dróg nie będzie ani na ME 2012, ani tym bardziej później. Bo cóż to znaczy, że odcinek Warszawa - Łódź będzie gotowy w 80 procentach. Co, przez 80 km jedziemy autostradą, a potem przez 20 samochód na plecy i dawaj go przenosić przez wykopane wądoły.
Nie ma kasy, a ponadto podatek korupcyjny, który płacą wszyscy zainteresowani jest coraz wyższy. To tak jak z piciem alkoholu, jak sobie golniesz 2-3 razy w tygodniu, to masz bez przerwy lekki szmerek, taki wyluzowany jesteś, jak pijesz regularnie przez cały tydzień, to nawet nie zauważasz, kiedy mijają kolejne dni, a w końcu dochodzisz do momentu, że nie możesz nie wypić bo się inaczej źle czujesz. Tak samo jest łapówkami przy przetargach. Jak dasz raz na jakiś czas, to taki lekki dreszczyk emocji, jak dajesz co trzecie albo co drugie zlecenie to staje się rutyną, ale jak musisz dawać za każdym razem, to przestaje być fajne, zwłaszcza, że ci po drugiej stronie już cię znają i w sumie nie możesz nie dać. Tylko, że w takim momencie oni żądają coraz większej doli i wtedy na takich kontraktach przestajesz zarabiać.

I tu może być problem dla Tuska, bo wbrew pozorom większość tych ludzi może chcieć się z tego wyzwolić, bo coś co na początku było fajne, to fajnym przestało być już jakiś czas temu.

A teraz jest kwestią Jarosława Kaczyńskiego, żeby tym uwikłanym w drobne przewały pokazać marchewkę. Bo od Tuska i tej ferajny, to już tylko kij mogą zobaczyć.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Brak komentarzy: