13 kwietnia 2012

Pojawia się kilka ciekawych kwestii

Kwestia pierwsza.
Przedterminowe wybory.
Rzecz, której jak sądzę Tusk i PO się boją. Natomiast system panujący czyli służby + media mogą dążyć do tego aby Tusk odszedł. Bo Tusk stał się balastem. Jest wprawdzie zwornikiem, który utrzymuje spójność PO, ale stał się równocześnie balastem.
Dla systemu panującego każdy następny dzień Tuska na stanowisku premiera, każde TAKIE wystąpienie w sejmie stwarza potencjalne niebezpieczeństwo przebudzania się kolejnych ludzi. Bo rzeczywistości nie da się zakrzyczeć.
Sytuacja przypomina klincz.
Bo z jednaj strony najchętniej spławiono by chętnie Tuska, z mściwą satysfakcją Schetyny, a z drugie nie bardzo można to zrobić.
Istnieje realne zagrożenie, że Tusk może dostać taką kawę jak poseł Gruszka, a być może nawet lepszą (bardziej skuteczną).

Kwestia druga.
Potencjalny następca Tuska.
Tu zmiana jest możliwa na Schetynę, czyli zmiana premiera bez nowych wyborów. Co jest bardzo pociągające zarówno dla samego Schetyny jak i dla systemu panującego, ale stwarza pewien problem. Otóż Schetyna nie jest aż tak medialny jak Tusk. Ma kłopoty z artykulacją. może Gowin, ale Gowin jak się zdaje jest zbyt słabo zmoczony ażeby był sterowalny. W przypadku rozwiązania siłowego czyli po prostu śmierci Tuska - co wydaje się w chwili obecnej najsensowniejszym rozwiązaniem, kwestia schedy będzie bardzo prosta. Można domniemywać, że w chwili obecnej trwają intensywne prace nad nowym przyszłym premierem.

Kwestia trzecia.
Liczebność elektoratu PO.
Podobno w Polsce jest 500 tysięcy etatów w szeroko rozumianej administracji. Okazuje się jednak, że ludzi uzależnionych od strumyczka pieniędzy kierowanego przez rząd może być nawet dwa razy więcej. Bo poza tymi, którzy są na etatach (te 500 tysięcy), drugie tyle jest zatrudnionych na "umowach śmieciowych", które już takie śmieciowe nie są, gdy uposażenie przekracza pewne wartości. Tych ludzi razem z rodzinami jest od trzech do pięciu milionów.
I trzeba sobie jasno powiedzieć, że ci ludzie nie zagłosują nigdy na PiS, ani na żadną inną partię, która będzie miała na sztandarach kwestię rozliczeń. Bo po pierwsze i ostatnie ci ludzie doskonale sobie zdają sprawę z tego, że najzwyczajniej w świecie okradają swoich współobywateli. Boją się więc potencjalnej odpowiedzialności, a ponadto nigdy by sobie nie poradzili w warunkach wolnej konkurencji - to jest właśnie klientelizm i etatyzm (o który to etatyzm tak chętnie oskarża się Kaczyńskiego). Ci ludzie mogą co najwyżej nie pójść na wybory, ale jeśli media po raz kolejny podniosą wrzask, że grozi nam powrót Kaczyzmu - Macierewizmu, to oni na wybory pójdą. Pójdą i zagłosują na ta partię, która aktualnie będzie wskazana przez system panujący.

Kwestia czwarta.
Liczebność niedowiarków.
Wartość ta wzrasta, kto ciekaw ten niech sięgnie do publikowanych danych statystycznych z zeszłego roku, gdzie liczba osób wierzących w brednie raportu MAK i komisji Millera była blisko dwukrotnie większa niż obecnie. To dlatego zmieniono lekko przekaz medialny. Już  nie chamskie zakrzykiwanie w mediach, ale delikatne zwrócenie się w kierunku tej grupy z wyraźną intencją żeby tych ludzi jakoś zagospodarować. Tu słowem kluczem jest RACJONALNOŚĆ.

Obecnie raport MAK w praktyce nie istnieje w przekazie medialnym, czyli ci, którzy tym przekazem zawiadują zdają sobie doskonale sprawę z tego, że tam są powypisywane brednie.
To dlatego też wyciągnięto na zwierzenia Aleksandra Smolara, który mówił o "tłumie", "groźnym tłumie". Fraza o "antysemickim tłumie" jeszcze nie pada, ale wszystko przed nami. Tak ten tłum dla Smolara oraz jego krewnych i znajomych jest groźny, bo najchętniej by ich pogonił od żłoba, na co jak wiadomo nikt nie ma ochoty.

P.S.
Ten wpis jest w pewnym zakresie kontynuacją tego tekstu: poprzedni tekst na ten temat

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ostatnie Twoje wpisy są bardzo optymistyczne, moim zdaniem, bo rozważasz sytuacje tak, jakby Polska byla państwem suwerennym i os jej obywateli zalezal ksztalt systemu politycznego itp.
Niestety, moim zdaniem nie mozna traktować np. Smolara - z rodziną - jak grupę, ktorą moznaby pogonic w wyniku tzw.demokratycznych procedur. W wyniku demokratycznych przemian to oni nas pogonią z wlasnego kraju, tak jak gonią Arabów w Palestynie.
Jsteśmy całkowicie uzależnieni od Brukseli, w której rządzi "rodzina Smolara", jej prawo jest nadrzedne nad prawem polskim. Poza tym pieniadze - one tez rządzą w takim "demokratycznym globalnym kapitaliźmie" i te ostatki naszych pieniedzy wyprowadzil z Polski Balcerowicz ze swoimi wspaniałymi ( w I.Sobieskiego ktoś go porownal do Grabskiego, uśmialem sie) reformami.
Nie ma odwrotu od Statutów Kaliskich na drodze demokracji.
Serdecznie pozdrawiam, zazdroszczac optymizmu.

Andrzej.A pisze...

Według mnie można ich pogonić. Tylko, że nie wystarczy jak za Dmowskiego nauczyć ludzi pisać i czytać, tylko wielu trudniejszych rzeczy, ale podstawowe hasło Dmowskiego o "polityzowaniu mas" pozostaje według mnie w mocy.