Wiele atramentu wylano aby rozważyć kwestię skąd się wzięły te wykształciuchy, te lemingi, ci "tutejsi", to polactwo, ci pańszczyźniani.
No więc właśnie z Gombrowicza.
Dowód.
Prof. A. Waśko: „Podstawę podskórnego, antypolskiego nihilizmu w kulturze rozpowszechnili po roku 1956, powołując się na autorytet Gombrowicza, sfrustrowani eks-zetempowcy, szukający podświadomie literackiego alibi dla swoich stalinowskich zaangażowań. A takiego alibi dostarczało właśnie głoszenie poglądu, że tradycje narodowe, którymi żyła Polska międzywojenna i podziemna w latach 40-ych, były anty-intelektualne i nieeuropejskie, więc ich odrzucenie (nawet na rzecz sowieckiego marksizmu) było właściwie zrozumiałe i nie stanowiło żadnej zdrady. Tezę powyższą głosili mistrzowie inteligencji polskiej: Miłosz, Kołakowski, Mrożek, Błoński i inni”.
A. Horubała: „Jak można przemawiać, jak można dalej pisać książki, gdy się uczestniczyło w tak gigantycznym kłamstwie i firmowało zbrodnię? Można wybrać drogę zanegowania sensu historii, zanegowania odpowiedzialności. Śmiech ze wszystkiego, negacja wartości tradycji — to wszystko było doskonałym alibi (...) Stało się tak głównie dzięki «Trans-Atlantykowi» Gombrowicza. Ta opowieść dezertera, który własne tchórzostwo uzasadnia śmiesznością narodowej tradycji i wiernością samemu sobie, była niezwykle atrakcyjną protezą”.
„ — Pan nie czytał Gombrowicza, «wielkiego polskiego pisarza »? Bożyszcze polskich intelektualistów i literackich smakoszów Polskę ma za nic, za szambo, za śmieć, ojczyznę za anachronizm, patriotyczne myślenie za nacjonalizm, szowinizm i debilizm, przywiązanie do rodzimych symboli za obmierzłą staroświeckość, kult męczenników za analfabetyzm, słowem polskość to strawa głupków. Robił wszystko, by jego czytelnik poczuł wstyd i wstręt do samego siebie, iż urodził się jako Polak, żeby się jak najszybciej wyzbył polskiego łupieżu w kosmopolitycznej odwszalni”.
„«Trans-Atlantyk» (...) zawiera podstawową rozprawę z Polską-zmorą i z polskim ceremoniałem nacjonalistycznego karlenia”. „W miarę sił szerzyłem kult Gombrowicza” („Ziemia Ulro”). Tu dla odmiany Miłosz.
Należy ubolewać, że nie jest znane szerokiej publiczności to co na temat Gombrowicza powiedział "Kisiel", po jego śmierci („I nigdy już nie będę się mógł dowiedzieć czy był pederastą, czy impotentem, czy — jak twierdził K. — «zwykłym onanistą» „).
I twórczość takiego indywiduum staje się pozycją obowiązkową w kanonie lektur szkolnych, gdy jednocześnie wypada przeciwwaga dla takiego podejścia do Narodu i Ojczyzny jaką jest Trylogia Sienkiewicza. No i młody człowiek głupieje, zaczyna wypisywać na murach: "patriotyzm to idiotyzm", albo "80 rocznica odzyskania własnego śmietnika" - to na okoliczność kolejnej rocznicy 11 listopada 1918 roku.
P.S.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Waldemara Łysiaka "Rzeczpospolita kłamców - Salon"
W sumie dość przez przypadek sięgnąłem po tą pozycję, wszak czytałem ją tuż po wydaniu, i nagle brzdęk, jak u Pomysłowego Dobromira - pełna jasność i zrozumienie.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
2 komentarze:
"mistrzowie inteligencji polskiej: Miłosz, Kołakowski, Mrożek, Błoński"- ani jeden z nich. Miłosz z wyboru nie byl Polakiem, pozostali z urodzenia.
Na tej samej zasadzie powinno się wykluczyć Mickiewicza, Wańkowicza i innych. Pisali swoje dzieła po POLSKU i dlatego uznawanie ich za "mistrzów inteligencji polskiej" jest zasadne.
Prześlij komentarz