08 marca 2012

Przypomnienie z historii

Równouprawnienie. Sztandarowe hasło feministek i innych lewackich swołoczy zasilanych w taki bądź inny sposób z moskiewskich pieniędzy.
I to wypowiadane z takim lekceważeniem twierdzenie, że Polska jest krajem zacofanym. I nikt w dyskusji na fonii i wizji z tym nie dyskutuje, nie wytyka od ręki, że to nieprawda.
A przecież w Polsce kobiety jako pierwsze w Europie uzyskały prawa wyborcze w roku 1918. Tak, decyzją jednoosobową Piłsudskiego, w praktyce dekretem. Takie kraje jak Francja wprowadziły równouprawnienie kobiet pod tym względem po II WŚ, ponad 25 lat później, inaczej mówiąc pokolenie później.
I co, i nic, mało kto o tym wie.

Jeśliby się przez chwilę zastanowić, to jedyny element, który jest potrzebny kobietom żeby mogły pogodzić chęć robienia kariery zawodowej (te co chcą) z macierzyństwem i opieką nad domem nigdy nie został podniesiony przez idiotki zwące się feministkami. A jest to bardzo prosta regulacja prawna - kobieta, która urodziła dziecko ma prawo do zatrudnienia na 1/2, 1/3 czy 1/4 etatu przez okres trzech, czterech, a być może i sześciu lat po urodzeniu dziecka. Takiego postulatu środowiska zwące się feministycznymi nigdy nie wyartykułowały. Ergo wszystko co mówią o równości, równym traktowaniu i innych bzdetach jest bzdurą i robieniem wody z mózgu maluczkim.

Swoją drogą, to w czasach II RP wystarczało żeby pracował mąż i rodzina mogła się mieć dobrze. I ja nie mówię o jakichś magnatach, czy posiadaczach ziemskich, ale na przykład o urzędniku średniego szczebla pracującego w PKP, lub o początkującym lekarzu pochodzącym z rodziny chłopskiej. Ci faceci zarabiali tyle, że starczało na wszystko.
To ja się pytam gdzie jest ten postęp, bo ja widzę regres.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Brak komentarzy: