19 kwietnia 2010

Kto chciał to dojechał

Mam na myśli te wszystkie oficjalne delegacje, które miały dotrzeć na pogrzeb Prezydenta i jego małżonki na Wawel.
Chciał prezydent Gruzji i wprawdzie ostro spóźniony, ale dojechał.
Chciał prezydent Czech, który udzielił zresztą radiu czeskiemu takiej wypowiedzi, która w niezbyt dobrym świetle stawia te tak zwane "euro-elity". I dojechał.
Prezydent Łotwy albo Estonii powiedział, że jak się nie da samolotem, to on nawet 18 godzin będzie jechał samochodem.

Mam nieodparte wrażenie, że większa część tych absencji była spowodowana zniechęcającymi wypowiedziami ze strony naszych polityków i tak zwanych kręgów opiniotwórczych. Takie mam niestety podejrzenie. Owszem niczym nie podparte, żadnymi twardymi dowodami, ale tak mi się wydaje. No cóż udało im się.
Tylko kto zdrowo myślący uwierzy, że Angela Merkel nie mogła skoro Horst Keller dał radę. Wszak mieli taki sam dystans do pokonania. I co jednaj osobie startującej z Berlina się udało, a druga "nie mogła". Nie mogła, czy nie chciała.
Ale to może i lepiej, że tak się stało. Widzimy przynajmniej na czym stoimy.

Salon zatriumfuje, już widzę te jutrzejsze nagłówki w GW i TVN.
"Warcholstwo Jarosława Kaczyńskiego przyczyną nieobecności najważniejszych" - lub coś w tym stylu. Tylko co to im da, nic. Ci, którzy protestowali w Krakowie na Franciszkańskiej i tak są przekonani (lub sowicie opłaceni), a reszta. Reszta, chyba wreszcie zaczęła mieć własne zdanie, a nie postępować tak jak napiszą w GW i pokażą w "Szkle kontaktowym".

Brak komentarzy: