29 kwietnia 2010

Towarzystwo umoczeńców czyli "autorytety moralne"

Co trzeba zrobić, aby być "autorytetem moralnym".
Ano trzeba być byłym TW lub być zmoczonym w inny sposób.
Prześleðźmy to na paru przykładach
Szczypiorski - TW
X Czajkowski - TW
Kapuściński - TW
Drawicz- TW
Wajda - o to jest ciekawy przypadek. Wprawdzie na razie nic nie wiadomo aby był TW, ale przecież "salon" i służby mają go pod butem. Wystarczy żeby wznowiono śledztwo w sprawie śmierci B. Frykowskiego. No, cóż każdy stara się ochronić swoje dzieci, a latorośl pana Wajdy i pani Tyszkiewicz to nawet w tej sprawie nie została porządnie przesłuchana. A jak przypomniano wajdalizm Słonimskiego to się dopiero zagotowało.

Biorąc pod rozwagę powyższe przypadki, nie wszystkich oczywiście, tylko te bardziej znaczące, to widać wyraźnie jaki schemat powołania do "stanu autorytetu moralnego" obowiązuje.
Ciekawe skąd się to wzięło?
Mam nieodparte wrażenie, że to pokłosie tego kilkumiesięcznego buszowania "komisji Michnika" po archiwach SB zaraz po 1989 roku. Nawet jestem w stanie sobie to wyobrazić.
Michnik wszedł, przeczytał parę teczek z czystej ludzkiej ciekawości, potem objął go strach, że co drugi "z towarzystwa" jest zmoczony, a potem uzmysłowił sobie jakie olbrzymie pokłady władzy kryją się w tych teczkach.
Nawet nie musiał wypisywać szczegółów. wystarczyło, że znał pseudonim takiego osobnika i ktoś taki stawał się jego bezwolnym popychlem do końca swych dni.
Tak to działa do tej pory w moim pojęciu, i nie jest to teza podparta żadnymi dowodami, ale zwykłe logiczne wyjaśnienie tego co się dzieje. Jak ktoś potrafi znaleźć lepsze to zapraszam.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nie żartuj. Michnik doskonale wiedział, kto jest kto sprawdził tylko, co nie zoastało spalone przez SB... i sie przeraził.