Sytuację wszyscy chyba znają, jak również domyślają się dlaczego i po co Moskwa robi takie sztuczki. To teraz pomyślmy chwilę co powinien zrobić Jaruzelski, a również każdy inny lojalny obywatel naszego państwa gdyby kiedykolwiek dostał podobne zaproszenie ze strony dowolnego innego państwa.
Każdy, ale to każdy powinien się w takiej sytuacji zwrócić do kancelarii premiera i prezydenta równocześnie z jednym prostym pytaniem: Czy fakt obecności na jakiejś tam uroczystości obywatela RP (tu właściwe imię i nazwisko) nie stanowi niedogodności lub też nie stawia w sytuacji niekomfortowej premiera/prezydenta (niepotrzebne skreślić)?
Tylko tyle i aż tyle.
Po odpowiedzi z któregokolwiek z tych ośrodków, że obecność obywatela (tu właściwe imię i nazwisko) na uroczystościach w (tu nazwa kraju lub instytucji) stwarza pewien problem dla kancelarii premiera/prezydenta (niepotrzebne skreślić), taki człowiek powinien odpowiedzieć stronie zapraszającej, że niestety jest mu bardzo przykro, ale niestety względy zdrowotne/inne zobowiązania (niepotrzebne skreślić) mu na to nie pozwalają.
Z powyższego wynika poprawnie rozumując, że Jaruzelski nie jest lojalnym obywatelem naszego kraju, co w sumie żadną nowością nie jest.
Zaistniała sytuacja wydaje się sytuacją bez wyjścia - jak by Lech Kaczyński nie postąpił będzie źle. Sądzę, że znalazłem wyjście z tego problemu, wprawdzie bardzo niestandardowe ale jednak. Otóż należy zrobić tak, kancelaria prezydencka coś tam uzgadnia z Moskwą w kwestii tej wizyty, kłócąc się o rzeczy drugorzędne, jednocześnie oficjalnie zaprasza Jaruzelskiego na pokład samolotu, którym ma lecieć prezydent, a następnie Lech Kaczyński pół godziny przed odlotem oświadcza, że niestety lecieć nie może, ale oczywiście samolot z Jaruzelskim startuje i Jaruzel wychodzi sam na lotnisku w Moskwie. Rosjanie wbrew pozorom zrozumieją, co chciano przez to powiedzieć. Można dodatkowo ten samolot prezydencki zabrać od razu z powrotem jako pewien dodatkowy gest, ale można też tego nie robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz